„A teatr jest po to,

żeby wszystko było inne niż dotąd.

Żeby iść do domu w zamyśleniu,

w zachwycie.”

20 października, uczniowie klas trzecich byli w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora w ramach XXXII edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Lalek na spektaklu „Męczeństwo i śmierć Marata” w wykonaniu Teatru Groteska z Krakowa. Spektakl powstał na podstawie słynnego dramatu Petera Weissa, którego pełny tytuł to „Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade.”

  Ta intensywna i wizualnie piękna opowieść o rewolucji i jej konsekwencjach to zarazem teatr w teatrze, gdyż akcja toczy się w zakładzie psychiatrycznym, gdzie Markiz de Sade i inni pacjenci wystawiają sztukę o ostatnich chwilach rewolucjonisty Marata.

Banalne jest stwierdzenie, że bez kultury giniemy – z rewolucją czy bez, ale skoro dla naszego przetrwania i pamięci potrzebne są opowieści, to może usprawiedliwione jest powtórzenie tej myśli? Przedstawienie jest próbą rozliczenia z mechanizmem krwawego przewrotu i jego ideami, pokazując ścieranie się różnych poglądów jego uczestników. Porusza ponadczasowy problem nieumiejętności wyciągania wniosków z historycznych katastrof. Wiele tu znaków, symboli, zaskoczeń. Pojawiają się i znikają jak litera „r” w słowie „rewolucja”. Co dzieje się z historycznym przewrotem oraz jego znaczeniem, kiedy staje się „ewolucją”? Co zgniata sufit opuszczany podczas widowiska? Co, poza szafotem i śmiercią, symbolizują głowy – stracone po wielokroć w spektaklu (dosłownie i metaforycznie)? Tego typu pytania stawia ten ponadczasowy dramat o władzy, rewolucji, zakładzie psychiatrycznym i -przede wszystkim – człowieku.

Cały świat jest sceną – to wiemy z Szekspira, ale czy jest też domem wariatów, którego mieszkańcy stają na głowie? „Tylko wariaci są coś warci” – słynna sentencja z „Alicji w krainie czarów” ma w sobie wiele prawdy. Wariat to ten, który nie ma już nic do stracenia. To ten, z którego trochę się śmiejemy, a trochę się boimy, bo może mieć rację. „Męczeństwo i śmierć Marata” pozostawia widza właśnie w takim stanie – niepewności. I za to kochamy teatr.